poniedziałek, 21 lipca 2014

Sun

Mieszkam już w pełni lata. Pięć klatek z dziesięcioma mieszkańcami nie daje mi spać :) Moje życie jest nagle tak oczywiste. Do pracy chodzę z przyjemnością, do domu wracam tak samo. Naprawdę można powiedzieć, że jest idealnie. Starczyło mi mnie, żeby dotrzeć do tego miejsca. Zbudowałam mój świat, a przynajmniej mój dzień. Taki jak dziś - słoneczny, pełen myśli o tym, co dobre.
Naprawdę, mam nadzieję, że nikt nie czyta tego, co tu piszę w chwilach szczęścia, bo to słodkie i mdłe. Pisanie szarpane tęsknotą i pragnieniami jest lepsze. Ale życie jest lepsze, kiedy nie ma tęsknot i pragnień. Ktoś już tutaj o tym pisał :P

wtorek, 29 kwietnia 2014

Blow

Jestem na swojej ziemi. Pilnuję jej. Dbam o swój kawałek podłogi. I zaczynam myśleć o różnych innych rzeczach. W tym roku 26 lat. Próg kolejnej dekady, aż strach się bać. Młodość po 30 jest jak lato po 27 sierpnia - jesień wspina się na człowieka i stawia mu włosy na karku. Nie chciałabym się znaleźć w swojej 30letniej skórze zbyt szybko. A "zbyt szybko" oznacza w tym wypadku "bez magistra" :)
Tylko jak to zrobić? Jest literaturoznawstwo zaoczne? Bo na dzienne nijak już nie wrócę... mieszkanie samo się nie opłaci. Ay, jeśli boisz się jakiegoś stylu życia w liceum, to najprawdopodobniejsze, że właśnie to będzie się dziać. Zawsze mówiłam, że chciałabym być wolna - teraz siedzę za biurkiem i obrastam codziennością. Ośmiogodzinną codziennością. Paskudność...

środa, 5 lutego 2014

Spring wanderers

Ciepło jest wynikiem pracy. Każdy to wie z fizyki lub chemii. Tak samo jest z domem; mój dopiero nabiera kształtu, rzeźbię w nim, a on stawia mi opór. To mieszkanie ma szansę być moim pierwszym domem, miejscem, gdzie 'u siebie' będzie miało nowy wymiar przestrzenności.
Póki co ukończono większość prac, zostało jeszcze wykafelkowanie przestrzeni między blatem a szafkami w kuchni. Zaczyna się meblowanie, skręciliśmy już większość mebli, teraz ustawiamy je i przestawiamy, próbując pomieścić w nich nasze życiowe bagaże.
Nadal jest zimno, choć to cudowne Słońce dodaje nam animuszu.
Już niedługo będzie ten jeden piękny dzień, kiedy wykąpię się w mojej wannie, w mojej łazience, w moim mieszkaniu, a potem zaparzę sobie herbatę w moim kubku, w mojej kuchni... wypiję ją łażąc i podziwiając wystrój, który z takim pietyzmem dobieram dzisiaj, a pod koniec dnia położę się w mojej pościeli, w moim łóżku, w moim jedynym pokoju, w moim mieszkaniu, które od tego momentu nazwę domem.
Oczywiście taki stan rzeczy nie potrwa długo, może nawet wcale się nie zdarzy; przecież nękać mnie będą myśli o niepewności zatrudnienia, spłaceniu długu mamie i zapłaconych rachunkach. Póki co zapłaconych.
Ale życie jest piękne. I try to stick to it.

poniedziałek, 23 grudnia 2013

There's a light (over at the frankenstein place)

No i jest praca. Firma badawcza z Rybnika zatrudniła mnie na podstawie umowy stażowej. I co? Nie da się? Da się.
Mieszkanie nadal w stanie ruiny, aczkolwiek z przepięknie wykafelkowaną łazienką. Szkoda tylko, że szyby mają kształt chipsów. Piec kaflowy daje niesamowite ciepełko, ale chipsowe szyby nie pozwalają się nim nacieszyć. Byle do wiosny. Może wiosną się wprowadzę?

czwartek, 7 listopada 2013

Birds in the cage

To nieciekawe. Nie napisałam pracy. Jestem bezrobotnym licencjatem. Mieszkanie nie gotowe tak, jak było. Porażki są nieciekawe na tle codzienności. Moje nie są nawet spektakularne. Żyję w stanie tej 'cichej rozpaczy', która rodzi się na przecięciu rzeczywistości i ambicji, na przecięciu młodości i życia, które daje w kość. Niedługo będę już za stara na takie dywagacje - ostatecznie jak długo można dorastać? Moja frustracja przerasta mnie już teraz, więc chyba czas to przyznać: jestem dorosła. I gorzka jak 80% czekolada. Jak wiadomo, 100% zrobić się nie da - wtedy nie trzyma się w całości.

środa, 20 marca 2013

When you're strange

Śmieszna rzecz; zatęskniłam dzisiaj do przeszłości. Konkretniej: do niewinności, jaka była moim udziałem kiedy kochałam po raz pierwszy.
Już niedługo mój życiowy start i powinnam przygotowywać się do lotu. Nigdy nie czułam się mniej gotowa (ani bardziej, żeby pozostać szczerą).
Mam mieszkanie, które jest remontowane i w czerwcu będzie już moją własnością. Będę miała ten dom, o którym marzyłam - muszę go jeszcze utrzymać... I napisać magisterkę, co nie idzie mi na razie szczególnie dobrze.
Nic nie jest tak święte dla mnie jak Twoje imię, którego nie umiem wypowiedzieć ani napisać. Nie wiem, jak nie uciec do Ciebie, kiedy tak wołasz mnie całą swoją już-nie-obecnością w moim życiu.   Sza... sza, Sihaja.

poniedziałek, 12 marca 2012

Wiosenne marzenia

Najbardziej na świecie chcę mieć dom. Straciłam jeden dawno temu, dlatego pamiętam, co to znaczy, dlatego mogę porównać.
Chcę własnej przestrzeni, w której nie będę się musiała bać. Dlatego nie nęci mnie myśl o akademiku - tam też są różni obcy, którzy nie muszą być dobrzy.
Własne mieszkanie pozwoliłoby mi na pisanie pracy we względnym spokoju. Ale własne mieszkanie kazałoby mi zarabiać, żeby je utrzymać. I wtedy nie miałabym już czasu na pisanie i czytanie. Może jednak nie byłoby tak źle? Ciągle o to pytam.