No i jest praca. Firma badawcza z Rybnika zatrudniła mnie na podstawie umowy stażowej. I co? Nie da się? Da się.
Mieszkanie nadal w stanie ruiny, aczkolwiek z przepięknie wykafelkowaną łazienką. Szkoda tylko, że szyby mają kształt chipsów. Piec kaflowy daje niesamowite ciepełko, ale chipsowe szyby nie pozwalają się nim nacieszyć. Byle do wiosny. Może wiosną się wprowadzę?
poniedziałek, 23 grudnia 2013
czwartek, 7 listopada 2013
Birds in the cage
To nieciekawe. Nie napisałam pracy. Jestem bezrobotnym licencjatem. Mieszkanie nie gotowe tak, jak było. Porażki są nieciekawe na tle codzienności. Moje nie są nawet spektakularne. Żyję w stanie tej 'cichej rozpaczy', która rodzi się na przecięciu rzeczywistości i ambicji, na przecięciu młodości i życia, które daje w kość. Niedługo będę już za stara na takie dywagacje - ostatecznie jak długo można dorastać? Moja frustracja przerasta mnie już teraz, więc chyba czas to przyznać: jestem dorosła. I gorzka jak 80% czekolada. Jak wiadomo, 100% zrobić się nie da - wtedy nie trzyma się w całości.
środa, 20 marca 2013
When you're strange
Śmieszna rzecz; zatęskniłam dzisiaj do przeszłości. Konkretniej: do niewinności, jaka była moim udziałem kiedy kochałam po raz pierwszy.
Już niedługo mój życiowy start i powinnam przygotowywać się do lotu. Nigdy nie czułam się mniej gotowa (ani bardziej, żeby pozostać szczerą).
Mam mieszkanie, które jest remontowane i w czerwcu będzie już moją własnością. Będę miała ten dom, o którym marzyłam - muszę go jeszcze utrzymać... I napisać magisterkę, co nie idzie mi na razie szczególnie dobrze.
Nic nie jest tak święte dla mnie jak Twoje imię, którego nie umiem wypowiedzieć ani napisać. Nie wiem, jak nie uciec do Ciebie, kiedy tak wołasz mnie całą swoją już-nie-obecnością w moim życiu. Sza... sza, Sihaja.
Już niedługo mój życiowy start i powinnam przygotowywać się do lotu. Nigdy nie czułam się mniej gotowa (ani bardziej, żeby pozostać szczerą).
Mam mieszkanie, które jest remontowane i w czerwcu będzie już moją własnością. Będę miała ten dom, o którym marzyłam - muszę go jeszcze utrzymać... I napisać magisterkę, co nie idzie mi na razie szczególnie dobrze.
Nic nie jest tak święte dla mnie jak Twoje imię, którego nie umiem wypowiedzieć ani napisać. Nie wiem, jak nie uciec do Ciebie, kiedy tak wołasz mnie całą swoją już-nie-obecnością w moim życiu. Sza... sza, Sihaja.
Subskrybuj:
Posty (Atom)